Odbudowujące się od końca kwietnia ceny ropy naftowej zyskały w ubiegłym tygodniu w zależności od gatunku od +17,1 % (WTI, wzrost do 24,74 USD/bbl) do 25,1 % (Brent, wzrost do 30,97 USD/bbl). Oczywiście w trakcie najbliższych dni możemy zobaczyć ruch o podobnym zasięgu, lecz w drugą stronę, i to nawet w trakcie jednej sesji, gdyż takie mam czasy. Niemniej, podzielam pogląd, że dołek na rynku paliw już minął. Taki sposób myślenia skłaniałby też do stwierdzenia, że jesteśmy świadkami formowania się długoterminowego rynku byka. Przewidywane – majowe skurczenie się globalnego popytu o ok. 30 mln baryłek dziennie, jest już chyba uwzględnione w cenach. Natomiast długookresowy efekt dokonującego się właśnie cięcia branżowych budżetów na poszukiwania i wydobycie, który wg Rystad Energy szacować można ok. 100 mld USD łącznie, już niekoniecznie. Gdyby zaś rynkowa cena paliw, tj. baryłki WTI utrzymywała się w kolejnych miesiącach br. poniżej 30 dolarów, to zdaniem tej norweskiej firmy badawczej zakres okrojenia budżetów w obszarze wierceń i poszukiwań mógłby zostać zwiększony o kolejne 50 mln USD. Są to zatem kwoty przeogromne. Rzeczone 100 miliardów dolarów to przecież wartość odpowiadająca 4 miliardom baryłek ropy naftowej WTI liczonych po dzisiejszym ich kursie. Eksperci szacują, że planowa wstrzymanie inwestycji przełoży się na spadek produkcji ropy o od 6 % do 12 % rocznie. Na świecie jest ok. 70 tys. pól naftowych, jednak spora ich część jest już mocno wyeksploatowana, a długookresowy spadek światowego popytu o 10 – 15 mln baryłek dziennie raczej mało prawdopodobny. Innymi słowy długookresowe trendy dla ,,czarnego złota” wydają się o wiele bardziej obiecujące, niż dla oryginalnego ,,żółtego metalu”. Kruszec kosztujący powyżej 1700 dolarów za uncję to doprawdy już spore wyzwanie dla nerwów. Dużo większe oczekiwania można chyba wiązać ze srebrem, lecz tu od lat jednym z istotniejszych problemów – są wiszące nad ,,białym metalem” mityczne jego zasoby jakie zakumulować miał przez lata JP Morgan, kiedy budował pozycję lidera krótkiej sprzedaży na Wall Street. Im bliżej lata tym z większą uwagą inwestorzy, przynajmniej po naszej stronie Atlantyku, będą obserwować aurę w kontekście zbóż. Póki co, zdecydowana ich większość, tak jak roślin oleistych znajduje się od początku 2020 r. ,,pod kreską”. Taki stan rzeczy podyktowany jest jednak w głównej mierze dość kiepskich nastrojom farmerów w USA i Kanadzie, spowodowanych ponownym zmrożeniem stosunków na linii Waszyngton – Pekin. Trzeba jednak zauważyć, że pozagiełdowy rynek zbóż na ,,nudę” nie narzeka. Chińczycy dokonują sporych zakupów na Ukrainie i w Rumunii, zaś zbożowe kraje basenu Morza Czarnego (Rosja, Ukraina, Rumunia) wcale nie są tak chętne, aby na siłę zwiększać eksport. Poza tym, warto obserwować rosnące od początku br. ceny ,,chleba Azji”, czyli ryżu, który w ujęciu YTD zyskał przeszło +14 %. A to jak na dzisiejsze czasy doprawdy niemało, choć spory w tym udział ma np. Wietnam, który także ogranicza eksport. Wspomniane smętne nastroje i tego przyczyny – u amerykańskich farmerów, powodują, że wielu inwestorów aktywnych zwyczajowo na rynku mięsa czerwonego woli teraz stać z boku, nie sądzę jednak, aby przy większym, a przede wszystkim mocniejszych i ,,szerszym” odbiciu na rynku zbożowym ceny mięsnych kontraktów pozostały na obecnych ujemnych pozycjach. Na rynku tzw. softów, i nie tylko liderem tegorocznych notowań jest mrożony koncentrat soku pomarańczowego, o którym na Exeria Network, pisaliśmy już u progu 2020 r. , a potem też kilkakrotnie. Z tego względu ok. +23 % progresja (YTD) nie jest dla nas zaskoczeniem, niemniej i w tej tendencji powinien się zbliżać czas jakieś korekty, choć z drugiej strony, na ten właśnie rynek napływa ciągle sporo nowych pieniędzy, a konkurencji wśród towarów – cytrusy aż tak dużej nie mają. W dłuższym terminie taka może się pojawić, a jeśli mowa o softach – to obstawiałbym, że będzie to kakao.