Za nami 2,5 miesięczny rajd na rynkach akcji. Głównym beneficjentem zamknięcia gospodarki był sektor technologiczny, zwłaszcza segment zakupów on-line, ale też cyfrowa rozrywka, czy platformy e-learningowe. Widać to także po zachowaniu światowych indeksów giełdowych. Nasdaq jako pierwszy zmierzył się ze szczytami sprzed wybuchu pandemii. Tempo odbudowania się rynku było imponujące. Od marcowego dołka do ubiegłotygodniowych szczytów rynek przebył dystans 53%.
Jak widać na powyższym wykresie, atak na okolice maksimów odbył się bez większego przygotowania, a więc zatrzymania / korekty, co widać także po skali wykupienia na RSI. Angażowanie się w kupno w takich momentach jest zwykle obarczone ponadprzeciętnym ryzykiem. Rynek faktycznie utrzymał się na nowych poziomach raptem kilka dni, po czym w drugiej połowie minionego tygodnia oglądaliśmy już nieco bardziej dynamiczny zwrot. Wcześniejsze wyjście na nowe poziomy można zatem określić mianem pułapki. Bardzo ważne będzie teraz to, jak rynek zachowa się w przypadku wzrostowego odreagowania i kontaktu z poziomem ok. 9750 pkt., czyli wcześniejszym szczytem z lutego. Jeśli ponownie zobaczymy uaktywnienie się sprzedających w tym miejscu, może to być okazja do zajmowania krótkich pozycji.
Poza nieudanym wybiciem na nowe maksima także zwolennicy techniki overbalance zauważą, że skala aktualnego cofnięcia od szczytów była największą w całym ruchu wzrostowym od marca. Do tej pory mieliśmy trzy mniej więcej równe względem siebie korekty (żółte prostokąty na wykresie), wynoszące ok. 620 pkt. Jeśli zatem aktualny spadek przekroczył już tę wartość, jest to informacja, że popyt ma problem z utrzymaniem tendencji. Dorzucając natomiast fakt cofnięcia się rynku chwilę po nadbiciu dotychczasowego szczytu i tego, że jesteśmy po 53% wzroście w 10 tygodni, jest to bardzo ryzykowna mieszanka dla obozu byków.